Podczas sesji Rady Miejskiej w Kłodzku, w czwartek 27 lutego br. radni jednogłośnie podjęli decyzję o likwidacji kłopotliwego dla mieszkańców przystanku na ul. Łużyckiej w Kłodzku. Na sesji pojawili się przedstawiciel przewoźników, właściciel Beskidu oraz mieszkańcy ul. Łużyckiej.
Żaden z obecnych na sesji radnych nie miał wątpliwości, że kłopotliwy przystanek na ul. Łużyckiej w Kłodzku powinien zostać zlikwidowany. Na 19 obecnych na sesji radnych, 18 zagłosowało za. Udziału w głosowaniu nie wzięła przewodnicząca Rady Miejskiej w Kłodzku, Elżbieta Żytyńska, która jest jednocześnie prezesem powiatowej spółki PKS w Kłodzku.
Przed głosowaniem nad uchwałą, która jest efektem petycji, którą w zeszłym roku skierowali do burmistrza Kłodzka mieszkający w sąsiedztwie przystanku, głos w tej sprawie zabrał właściciel firmy Beskid, Jan Kumorowicz. Zaapelował on do radnych o wstrzymanie się z decyzją o likwidacji przystanku do czasu, aż nie znajdzie się dla niego zastępczego miejsca. Przyniósł ze sobą petycję z podpisami pasażerów czterech przewoźników, którzy na co dzień korzystają z przystanku. Jak podkreślił, decyzja o likwidacji jest nagła i podejmowana bez konsultacji społecznych.
– Przystanek na ul. Łużyckiej jest to w zasadzie węzeł komunikacyjny – powiedział J. Kumorowicz, przyznając, że sam Beskid realizuje z niego aż 84 połączeń, a z tego miejsca korzysta jeszcze trzech innych przewoźników. Dostosowanie rozkładu jazdy do nowych okoliczności, jak mówił właściciel Beskidu, wymaga czasu. – Samo procedowanie administracyjne, czyli zmiana rozkładu jazdy trwa około 6 miesięcy, wymaga uzgodnień i budowy od początku nowego rozkładu jazdy. Dlatego wnioskujemy i prosimy o zdjęcie z porządku obrad uchwały, abyśmy mieli możliwość skonsultowania zarówno ze społeczeństwem jak i z władzami. Obsługujemy znaczącą część pasażerów, nie można z dnia na dzień zlikwidować przystanku, który służy okolicznym mieszkańcom. To utrudni dostęp do komunikacji. To jest decyzja poważna, ona będzie implikowała w skutki w postaci blokady innego układu komunikacyjnego – apelował J. Kumorowicz.
Mieszkańcy ul. Łużyckiej zwracali z kolei uwagę na wiele uciążliwości związanych z lokalizacją przystanku i dużą częstotliwością odjazdów z niego autobusów tj. często blokowanie przejazdu, tłumy pasażerów – na niewielkim przystanku stoi ich nawet 50 – którzy zaśmiecają okoliczny teren, autobusy wydzielające spaliny, które powodują, że praktycznie nie można otworzyć okien w mieszkaniach, załatwianie potrzeb fizjologicznych w obrębie kamienic przez kierowców. Nie ukrywali, że początkowo, kiedy korzystał z niego tylko jeden lokalny przewoźnik, nie było to tak kłopotliwe, a czarę goryczy przelało pojawienie się na przystanku dużych autokarów Flixbusa. – Po tylu latach mając przystanek pod domem, chcemy mieć wreszcie spokój – mówiła jedna z mieszkanek ul. Łużyckiej.
Prezes Beskidu ze swojej strony zaproponował, że przewoźnicy mogą partycypować w kosztach dostosowania przystanku, jak np. instalacja szalet, wydzielenie pasów dla autobusów, w remoncie nawierzchni, żeby na tę chwilę udrożnić przystanek. A docelowo zaproponował budowę zatoczki autobusowej na ul. Śląskiej, jako zamiennika przystanku na ul. Łużyckiej. Radni, którzy zabrali głos: Zbigniew Nowak, Aneta Łosiewicz i Zdzisław Duda wskazywali jednak, że niedaleko znajduje się przecież duży dworzec autobusowy, z którego mogą korzystać przewoźnicy. Tym bardziej, że rozbudowuje się właśnie dworzec PKP, więc miejsce to jest naturalnym centrum komunikacyjnym i jest dogodne dla mieszkańców i turystów. Zachęcono do podjęcia wspólnych rozmów z PKS o możliwości korzystania z dworca, tak jak robią to przewoźnicy np. w Ząbkowicach Śląskich.
Właściciel Beskidu wskazywał jednak, że likwidacja przystanku na ul. Łużyckiej i inna lokalizacja, która najprawdopodobniej będzie płatną, spowoduje, że bilety zdrożeją. – Dostępność komunikacji będzie utrudniona poprzez ceny, które wzrosną. A z naszych przewozów korzysta młodzież i biedniejsi mieszkańcy – mówił J. Kumorowicz.
Problem z ul. Łużycką jest taki, że jest to przystanek miejski, a korzystający z niego przewoźnicy nie ponoszą żadnych opłat. Stąd jego tak duża popularność i praktycznie wszyscy prywatni przewoźnicy z niego korzystają. Jeśli mieliby przenieść się na dworzec PKS, musieliby zapłacić za korzystanie z niego powiatowej spółce PKS. Ile? To już jest kwestia dogadania się. Dwa lata temu Beskid negocjował z PKS możliwość korzystania z dworca w Nowej Rudzie. Jak mówi Elżbieta Żytyńska, prezes PKS w Kłodzku cena, którą wówczas zaproponował publiczny przewoźnik wynosiła 0,50 zł za każdy odjazd. Nie doszło do porozumienia, bo kwota ta okazała się za wysoka dla prywatnego przewoźnika.
Czy w przypadku likwidacji tzw. małego dworca autobusowego przy ul. Łużyckiej strony wrócą do negocjacji czy też znajdą sobie inną lokalizację w Kłodzku i problem znowu wróci? Czas pokaże.
Joanna Żabska
Zobacz też:
Przystanek na ul. Łużyckiej w Kłodzku do likwidacji? Zadecydują o tym radni na najbliższej sesji
Mieszkańcy Kłodzka piszą petycję do burmistrza. Chcą likwidacji przystanku na ul. Łużyckiej
Bez gadania „mały dworzec PKS” przy ul. Łużyckiej winien być zlikwidowany, ciasnota tam panującą zagraża bezpieczeństwu i życiu podróżnych. Prędzej czy później ktoś wpadnie pod koła pojazdu albo zostanie potrącony. Gdzie dotychczas był Urząd Miasta, Sanepid, Policja? Dlaczego przymrużali oko na warunki tam panujące?
TYPOWE POLSKIE PODEJŚCIE. PRYWATNYM PRZEWOŻNIKOM WCALE NIE CHODZI O DOBRO PASAŻERÓW TYLKO O ICH WŁASNY INTERES. W XXI wieku powstają CENTRA PRZESIADKOWE skupiające wszystkich przewożników w jednym miejscu, a obecni na spotkaniu prywatni przewożnicy WCISKAJĄ NAM KIT , wmawiając że obecne rozwiązanie jest lepsze od proponowanego. Tylko się OŚMIESZYLI SWOJĄ ” ARGUMENTACJĄ”. Jak widać własny interes można w głupi sposób próbować bronić.
Proszę Państwa. Mamy przecież XXI wiek.