Przez całą kampanię wyborczą przybywało ich jak grzybów po deszczu. Na finiszu kampanii były praktycznie wszędzie – na billboardach i tablicach, na płotach, samochodach, przyczepach, a nawet ogrodzeniu cmentarza. Teraz znikają.
Mowa oczywiście o banerach wyborczych, które w minionej kampanii były jednym z podstawowych nośników, na których prezentowali się kandydaci do parlamentu. Komitety wyborcze wywieszały je praktycznie wszędzie – nawet w w miejscach do tego nie przeznaczonych. Ale już w kilka dni po wyborach rozpoczęła się akcja ich usuwania i choć nadal są jeszcze widoczne, to ze sporej części miejsc banery już zniknęły.
Komitety wyborcze mają 30 dni od daty wyborów na usunięcie banerów i innych materiałów wyborczych – jeśli tego nie zrobią, pełnomocnikom wyborczym grozi grzywna. Trzeba jednak przyznać, że z wyborów na wybory komitetom coraz sprawniej idzie ich usuwanie, stąd tez można liczyć, że niebawem wizerunki kandydatów znikną z przestrzeni publicznej.
A co się stanie z usuniętymi banerami? Różne bywają pomysły na ich wykorzystanie – najczęściej banery dostają „drugie życie” w schroniskach dla zwierząt. Trafiają też do gospodarstw rolnych, gdzie służą jako płachty zabezpieczające zbiory przed przemarznięciem lub chroniące przed wiatrem. Z kampanii na kampanię coraz mniej materiałów wyborczych trafia po prostu na śmietnik, co jest pozytywnym znakiem, jeśli chodzi o ekologię.
Kolejnego wysypu banerów spodziewać się można w przyszłym roku – w trakcie wyborów prezydenckich, choć zapewne nie będzie ich tak wiele, jak w minionej kampanii.
tz