Problem z dzikami w miastach nie jest nowy. Zwierzęta te bardzo dobrze przystosowały się do życia na przedmieściach, znajdując tu łatwy dostęp do pokarmu. Kiedy jednak stado się powiększa, problem także staje się większy. Tak jest w przypadku dzików, które w Kłodzku za swój teren żerowania uznały ulicę Śląską, Owczą Górę i ulice przyległe. Powiększające się z roku na rok stado coraz śmielej wdziera się w głąb miasta, a ludzie boją się wychodzić po zmroku z domu.
15 września br. wieczorem około godz. 20.00, na prywatnej posesji przy ulicy Śląskiej w Kłodzku, dziki zaatakowały psa broniącego swojego terytorium i gospodarzy obiektu. Przedostały się do ogrodu od strony Owczej Góry niszcząc siatkę ogrodzenia. Niestety, w starciu ze stadem dużych zwierząt, na dodatek broniących młodych, pies nie miał szans na przeżycie. Pan Krzysztof, właściciel domu, w którym mieszka z żoną i dwójką małych dzieci, sprawę zgłosił na policję, poinformował także burmistrza miasta Kłodzka i Koło Łowieckie „Czajka”.
Pan Krzysztof mówi wprost, że obawia się o bezpieczeństwo rodziny, bo jeśli dziki zaatakowały psa, wdzierając się na ogrodzony teren wokół domu, to równie dobrze mogą to samo zrobić z dziećmi bawiącymi się w ogrodzie. Na problem zwracają uwagę także inni mieszkańcy ulicy Śląskiej i ulic przyległych. Dziki żerują pod domami, przy uczęszczanej ulicy i chodnikach, a niektórzy mieszkańcy, wychodząc wieczorem z domu, zabierają ze sobą materiały hukowe, którymi mają odstraszać zwierzęta. W tym roku dziki poszerzyły teren żerowiska i pojawiły się na wysokości hurtowni Impmar, ryjąc ziemię naprzeciwko domów, których mieszkańcy boją się wychodzić po zmroku na dwór.
Jak wynika z korespondencji pana Krzysztofa, sprawą zajął się już Urząd Miasta w Kłodzku. Na swoje pismo wysłane do urzędu, pan Krzysztof otrzymał odpowiedź z Wydziału Inżynierii Miejskiej i Ochrony Środowiska: – Skonsultowałam problem dzików z pracownikiem merytorycznym w Starostwie Powiatowym, jest możliwość zawnioskowania o decyzję zezwalającą na odłów dzików z ich uśmierceniem bezpośrednio w odłowni. Jest to alternatywa dla klasycznego odstrzału, więc wystąpimy o pozwolenie na takie działania. Zgłosiłam również Straży Miejskiej konieczność wykonania akcji hukowej. Bardzo mi przykro z powodu utraty psa – odpisała urzędniczka. Burmistrz miasta Kłodzka, Michał Piszko potwierdza, że miasto wystąpiło już do starostwa o zgodę na odstrzał dzików. Jak potwierdziła nasza redakcja, taki wiosek został złożony do starostwa 13 października. Po uzyskaniu zgody gmina poszuka koła łowieckiego lub myśliwych, którzy podejmą się zadania. Nie będzie to proste, bo odstrzał na terenie miasta wiąże się z dużym ryzykiem, przepisy są bardzo restrykcyjne, a miejsce musi być wybrane bardzo dokładnie: – Polowanie w terenie zabudowanym jest ryzykowne, bo oddając strzał, trudno jest zachować zasady bezpieczeństwa. Kilka lat temu na osiedlu Warszawa Centrum postawiono odłownie, do których złapano dziki i problem został rozwiązany. Takie akcje są przeprowadzane w całej Polsce, np. w Legnicy, czy Olsztynie – mówi Jacek Hecht, członek Koła Łowieckiego „Czajka” i radny Rady Powiatu Kłodzkiego.
Odłownie to jednak dość drogie urządzenia. Sama klatka kosztuje około 30 tysięcy złotych. Do tego dochodzi koszt systemu monitorującego, koszty przewozu dzików i dojazdu do klatek, akcja relokacyjna lub uśmiercająca dziki, zatrudnieni ludzie – to wszystko może generować bardzo duże koszty, sięgające nawet 100 tys. zł.
Odstrzały dzików od kilku lat regularnie przeprowadza gmina Polanica-Zdrój – zwierzęta te pojawiają się nawet w centrum uzdrowiska: w okolicach Parku Zdrojowego, pod pensjonatami i szpitalem. Jak jednak mówi burmistrz Polanicy, Mateusz Jellin, ten sam problem pojawia się co roku. Zwierzęta przyzwyczaiły się do łatwego dostępu do pożywienia w mieście, są nawet ludzie, którzy je dokarmiają. Atrakcyjnym żerowiskiem dla dzików są też niezabezpieczone śmietniki. W naturalnym środowisku dziki muszą szukać pokarmu, w mieście mają je praktycznie „podane na tacy”. Nie mając naturalnych wrogów, stada szybko się powiększają, a koegzystencja ludzi i dzikich zwierząt zaczyna być sporym problemem.
ms/jż
Z WROCŁAWSKICH FAKTÓW dowiedzieliśmy się że burmistrz Piszko ma nawet problem z rozwiązaniem odstrzału dzików które terroryzują Owczą Górę. Tej sprawy nie potrafi rozwiązać. Już niedługo przestanie być burmistrzem. LELUM POLELUM, zachowawczym, bez inicjatywy, bez wizji rozwoju miasta Kłodzka. Stracone już dwie Jego kadencje będzie musiał nadrabiać jego następca !!!!!!!
Zakrzaczony
,zaśmiecony,zdewastowany_FORT_na_OwczejGórze_sprzyja_dzikom.
Dziki kilka dni temu „przeorały” placu zabaw dla małych dzieci na Owczej Górze przy ul. Lipowej. Dysponuje zdjęciami które chętnie udostępnię. Niestety nie da się ich załączyć w komentarzu. Problem trzeba pilnie rozwiązać zanim stanie się tragedia.
Sprawa ilości dzików w okolicy Owczej Góry, w tym obok placu zabaw, a wręcz na terenie placu była wiele razy przeze mnie zgłaszana telefonicznie do Urzędu Miasta. Za każdym razem jedyna informacja to, że poproszą Straż Miejską o akcję hukową. Żadnych huków nikt nie słyszał. Wyraziłam zaniepokojenie, czy musi stać się tragedia, żeby Urząd zareagował. Tym razem ofiarą padł pies. Mam nadzieję, że ta ofiara wystarczy, żeby sprawę potraktować poważnie i właściwie zareagować. Oby następną ofiarą nie był człowiek.
Był na łańcuchu to nie miał szans, żenada.
Znam tą rodzinę, ten pies nigdy w życiu nie był uwiązany, był bardzo wesoły i towarzyski.
Spotkałam stado dzików wracając z pracy około godz 23 na głównej drodze. Wybiegły z okolic PSK i biegły w kierunku Owczej góry przecinając główną drogę gdzie panuje zwykle duży ruch samochodowy.