Kilka dni temu burmistrz Kłodzka Michał Piszko opublikował na swoim oficjalnym profilu społecznościowym ostrzeżenie przed barszczem Sosnowskiego z prośbą o zgłaszanie miejsc występowania tej niebezpiecznej rośliny bezpośrednio do urzędu. Nam wystarczył kilkuminutowy spacer nad rzeką Nysa Kłodzka, żeby w samym centrum miasta znaleźć aż trzy miejsca, gdzie rośnie ta roślina i ma się całkiem dobrze. Od lat.
Piękne okazy barszczu Sosnowskiego w Kłodzku można spotkać m.in. nad rzeką Nysa Kłodzka obok dworca PKS ? widać ją doskonale z wiaduktu na ul. Kościuszki. Kilka metrów dalej duże skupiska barszczu mogą przez okna oglądać też goście restauracji ?Nota Bene? (w byłym ?Czardaszu?) – można je ?podziwiać? z mostu żelaznego prowadzącego do kłodzkiej starówki.
Wszystkie przypadki występowania tej niebezpiecznej rośliny należy zgłaszać do Urzędu Miasta w Kłodzku, do Wydziału Inżynierii Miejskiej i Ochrony Środowiska – tel. 74 865 46 14. W żadnym przypadku nie próbować samemu usuwać rośliny.
Chociaż z barszczem Sosnowskiego służby walczą od lat, jest on niezmiernie trudny do wyplewienia. Co roku w okresie letnim, kiedy roślina ta kwitnie, pojawiają się przed nią ostrzeżenia i słusznie, bo wydziela toksyczne związki, które są niebezpieczne dla zdrowia – powodują oparzenia II i III stopnia, a ich skutki odczuwalne są nawet przez kilka lat.
Barszcz Sosnowskiego spotkać można głównie przy ciekach wodnych i łatwo go rozpoznać, gdyż osiąga imponujące rozmiary ok. 2-2,5 metra wysokości, charakteryzują go duże liście i biały kwiatostan. Nazywany jest też ?zemstą Stalina? – sprowadzony został do Polski w latach 50-tych z Kaukazu, jako roślinę pastewną. Szybko jednak porzucono jego uprawę, ale barszcz Sosnowskiego (jego nazwa pochodzi od nazwiska rosyjskiego botanika) świetnie zaadoptował się do naszych warunków i niezmiernie trudno jest z nim walczyć.
Związki chemiczne zawarte w łodydze, liściach i korzeniach tej rośliny w kontakcie ze skórą człowieka i promieniowaniem ultrafioletowym powodują oparzenia II i III stopnia. Oparzenia nie pojawiają się jednak od razu, dlatego ktoś nieświadomy może mieć kontakt z tą rośliną nawet przez dłuższy czas i tym gorsze skutki później odczuwać. Jeśli jest słońce (pamiętajmy, że związki te wchodzą w reakcje z promieniowaniem ultrafioletowym) zaczerwienienie na skórze pojawia się dopiero po kilkunastu minutach. Oczywiście wpływ na to, jak zareaguje nasz organizm, ma również indywidualna wrażliwość na toksyny. Niebezpieczeństwo dla zdrowia zwiększa się w wysokich temperaturach, w słońcu lub podczas pocenia się. Po 24 godzinach objawy nasilają się, pojawia się zaczerwienienie oraz pęcherze. Stan zapalny utrzymuje się przez około 3 dni, jednak miejsce poparzenia może być wrażliwe na promieniowanie ultrafioletowe nawet przez kilka lat.
Należy więc unikać bezpośredniego kontaktu z barszczem Sosnowskiego. Jeżeli jednak doszło do kontaktu z rośliną, należy jak najszybciej przemyć skórę wodą z mydłem i unikać wystawiania podrażnionych miejsc na światło słoneczne przynajmniej przez 48 godzin. Zaleca się wizytę u lekarza.
Barszcz Sosnowskiego objęty został w Polsce prawnym zakazem uprawy, rozmnażania i sprzedaży. Wszystkie przypadki pojawienia się tej powinno się zgłaszać do urzędów gmin.
jż
Dłużej trzeba czekać aż roślina zakwitnie….i tak zamiast teraz zapobiegać (wytępić) to włodarze czekają aż roślina zakwitnie… BRAWO….jak znam życie nie ma winnych….i zacznie się odbijanie piłeczki kto to ma zrobić