W ostatnich miesiącach z krajobrazu Kłodzka zniknęły trzy elementy, które według wielu osób były obiektami charakterystycznymi czy wręcz „kultowymi”. Na promenadzie przy Nysie Kłodzkiej wycięto wierzby rosnące tuż przy nasypie kolejowym. Z elewacji dawnej restauracji „Róża Kłodzka” zniknęła abstrakcyjna mozaika z kolorowego szkła. A na terenie amfiteatru wyburzono… amfiteatr, czy też dokładniej jego sporą część.
Te trzy zdarzenia wzbudziły spore emocje wśród lokalnej społeczności, wyrażające się głównie w internecie – i to emocje zupełnie skrajne. W przypadku wyciętych wierzb – jedni chwalili usunięcie drzew, wskazując między innymi, że zagrażały przechodzącym pod nimi osobom, drudzy ganili tę decyzję, argumentując zupełnie odwrotnie – że wierzby rzucały przyjemny cień dla spacerujących i siedzących tam na ławkach ludzi. Głosów „za” i „przeciw” było oczywiście więcej, były też inne argumenty i wypowiedzi – przytaczać ich nie będę, bo kto chce, to bez problemu te dyskusje odnajdzie. Przypomnieć jednak trzeba, że sporo opinii przeciwnych wycince wskazywało, że szkoda było tych drzew, bo wrosły w krajobraz miasta, a dodatkowo wywoływały miłe wspomnienia z przeszłości.
Nie inaczej było w przypadku mozaiki na „Róży Kłodzkiej”, nie inaczej było też w przypadku amfiteatru – tutaj pojawiały się też opinie, że to „kultowe” elementy miasta i że nie powinny być usuwane. No i oczywiście, że ktoś powinien był reagować, kiedy były usuwane – podobnie jak w przypadku wierzb. Oczywiście głównym „ktosiem” w tych trzech przypadkach były władze miasta, które – według niektórych osób – powinny „coś zrobić”, żeby nie doszło do tych trzech sytuacji. Nie będę w tym miejscu dokładnie tłumaczył, dlaczego władze Kłodzka w tych trzech przypadkach mogły sobie co najwyżej „nagwizdać”, bo nie o to w tym felietonie chodzi. Nie będę się też odnosił do „kultowości” tych obiektów, bo i to nie jest istotą tego tekstu.
Wspólną cechą tych trzech sytuacji jest podejście na zasadzie „niech ktoś coś zrobi…” albo inaczej – „dlaczego nikt nic nie zrobił?”. Jedynymi, którzy rzeczywiście „coś zrobili” w przypadku drzew, była grupa lokalnych miłośników przyrody, która wystosowała list otwarty do PKP. List co prawda skierowany post factum i w dodatku z góry skazany – jako „list otwarty” – na brak odpowiedzi, tym niemniej te kilkanaście osób podjęło jakieś działania. W przypadkach mozaiki i amfiteatru mieliśmy już do czynienia z klasycznym „dlaczego nikt nic nie zrobił?”.
„Niech ktoś coś…”. Bolączka naszych czasów. Zdecydowanie łatwiej jest „dać lajka”, powspominać, ponarzekać, udostępnić zdjęcie czy napisać komentarz w mediach społecznościowych, niż podjąć rzeczywiste działania. Oczywiście zdecydowanie łatwiej jest też napisać felieton – czego jak najbardziej jestem świadom.
Czy jakieś działania w tych trzech przytoczonych wyżej przypadkach mogłyby liczyć na jakiś efekt? Trudno powiedzieć. W przypadku drzew – raczej nie, i przykład „listu otwartego” chyba to potwierdza. A mozaika? Tu już sporo czasu wcześniej wiadomo było, że właściciel nie planuje zachowania tej ozdoby. Ale żaden pomysł, który mógłby temu zaradzić (np. przeniesienie gdzieś indziej), nigdzie nie wypłynął, stąd też trudno się dziwić właścicielowi obiektu, że zrealizował swoje założenia. Trudno się też dziwić właścicielowi amfiteatru, że realizuje swoje założenia i wyburzył część obiektu, który mu nie był potrzebny. Zresztą – tak naprawdę komu on był potrzebny?
Zmiany w krajobrazie Kłodzka – podobnie jak w przypadku innych miast – są nieuniknione. Będą znikać jedne obiekty, będą pojawiać się nowe. I jeśli komuś zależy, aby coś zostało zachowane, to raczej powinien podejmować bardziej rzeczywiste kroki niż napisanie „niech ktoś coś…”.
No chyba, że istotą „działania” ma być właśnie napisanie tego „niech ktoś coś…” w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. To od razu podpowiem – będzie niebawem kolejna okazja. Najstarszy wieżowiec w Kłodzku – popularna „złotówa”, przejdzie niebawem termomodernizację i z jego elewacji zniknie ta właśnie „złotówa”. Jak myślicie – będzie kolejne „niech ktoś coś…”?
Tomasz Żabski