Kolejnym miejscem, które chciałem odwiedzić na trasie przewodnika gastronomicznego, to lokal z daniami rybnymi, który osobiście bym ominął, bo nie jestem zwolennikiem dań rybnych – jestem typowym mięsożercą. O polanickiej „Tawernie Złota Rybka” słyszałem jednak dużo dobrych opinii, także o tym, że tutaj klienci czekają cierpliwie, aż zwolni się miejsce. A niektórzy przyjeżdżają do Polanicy specjalnie na rybę w tej tawernie. Postanowiłem więc sprawdzić, czy to zwykły chwyt marketingowy właścicieli mający na celu przyciągnąć klientów, czy może jednak rzeczywiście ryba tutaj serwowana wyróżnia się spośród innych smażalni na ziemi kłodzkiej. Przełamałem swój brak entuzjazmu do ryb i odwiedziłem „Tawernę Złotą Rybkę” w Polanicy Zdroju.
Zlokalizowany z boku polanickiego deptaka, niewielki lokal schowany jest za budynkami – trudno tu trafić przypadkiem, zwłaszcza, że wiele restauracji zlokalizowanych wzdłuż głównej ulicy polanickiego deptaka kusi klientów szyldami i ogródkami. W przypadku „Tawerny” trzeba wiedzieć, gdzie się kierować.
Pierwsze, co mnie zaskoczyło, to wystrój wnętrza – stylizowanego na kuter rybacki! Naprawdę robi wrażenie, bo właściciel zadbał o wiele szczegółów, które wprowadzają klimat do tego miejsca: wiszące pod sufitem sieci rybackie, wędki, liny, stare latarnie, półki w kształcie łodzi, nawet stoły mają elementy morskie i do tego akwarium z rybkami. Wystrój wnętrza niedużej tawerny gromadzony był latami – wiele ekspozycji to podarunki od samych klientów.
Wracając do tego, co interesuje nas najbardziej, czyli spraw smakowych, to co mnie zaskoczyło to duży wybór ryb morskich, które znalazły się w menu, ale można także zjeść tutaj dania mięsne, zupy, są również przygotowane dania dla dzieci. Usiadłem w ogródku i poprosiłem właściciela, żeby opowiedział mi historię tego miejsca, która zaczęła się jak w filmie. Panu Romanowi, który 15 lat temu wrócił do Polski z Niemiec – a pracował tam jako monter w fabryce samochodów – i szukał pomysłu na biznes przyśnił się w nocy…karp. Uznał to za znak i następnego dnia wyruszył na poszukiwanie lokalu i ten sposób trafił na punkt gastronomiczny, który był wystawiony na sprzedaż. Po sfinalizowaniu zakupu stworzył lokal bazujący na różnego rodzaju daniach rybnych, bo jak sam powiedział, chciał sprawdzić, czy na południu Polski będą, tak samo jak na północy, zwolennicy dobrej ryby. Początki do łatwych nie należały, bo pan Roman nigdy w gastronomii nie pracował i uczył się od podstaw. Nie poddał się jednak i stworzył Tawernę, w której można zjeść smaczną rybę morską i rzeczną. Doczekał się chwili, kiedy goście z Polski i zagranicy zaczęli rezerwować wcześniej stoliki w lokalu.
Postanowiłem osobiście sprawdzić, co jest takiego wyjątkowego w tych daniach, że przyjeżdżają do niego ludzie z odległych stron. Zamówiłem trzy ryby z menu razem z surówkami i dodatkowo pieczywo zamiast frytek. Po kwadransie na stole pojawił się halibut, sandacz i miruna. Wszystkie ryby były smażone bez panierki (bezglutenowe). Po pierwszym kęsie uznałem, że kucharz zapomniał o soli i pieprzu, ale okazało się, że tak tu są podawane dania, aby poczuć naturalny smak ryby. Na spodzie talerza znajdowała się za to mieszanka przypraw, którą właściciel sam przygotowuje i w niej „macza” się rybę. Pierwsza, jaką spróbowałem był halibut – soczysty i delikatny zarazem, który odchodził od ości pod naciśnięciem widelca. Druga była miruna – bardziej spójna, ale też bardzo delikatna. Na koniec zostawiłem sandacza. Tutaj mięso było bardzo zbite i treściwe. Osobiście podałbym tę rybę z jakimś sosem, aby było bardziej soczyste, ale w tej postaci też jest dobre. Widać, że produkty do Tawerny kupowane są z pełną świadomością, gdyż żeby uzyskać taką jakość potrawy, ryby muszą być w niewielkiej ilości glazury, która działa niekorzystnie na strukturę mięsa ryb. Surówki tutaj robione ręcznie i staranie doprawione. Świetnie komponują się z potrawą, a pieczywo jest odpowiednio przypieczone – z wierzchu chrupiące, a w środku miękkie. Posiłek był zarazem lekki i sycący. Nic dziwnego, że Tawerna cieszy się powodzeniem wśród miejscowych i turystów odwiedzających Polanicę Zdrój.
Jestem przekonany że ten lokal zasługuje na miejsce w naszym przewodniku gastronomicznym Dobre Smaki Sudetów.
Marcin Bożek