W środę, 2 czerwca br. na kłodzkim stadionie miejscowy klub MKS Nysa podejmował Sokoła Wielka Lipa w ramach 30 kolejki IV Ligi Dolnośląskiej. Mecz zakończył się podziałem punktów 2;2 , a strzelcami bramek byli: dla Nysy – Jacek Cebulski – 2 trafienia, natomiast dla przyjezdnych – Artur Kierat oraz gol samobójczy.
Po sobotniej wyjazdowej porażce naszego zespołu z Polonia Trzebnica 2:1 przyszedł czas na rehabilitację, tym bardziej, że rywal był w zasięgu naszego zespołu. W rundzie jesiennej Nysa gładko pokonała Sokoła 4:1, wiec apetyt na zwycięstwo był jak najbardziej słuszny. W wyjściowej jedenastce Nysy zabrakło Tomasza Pierzchalskiego i pauzującego za kartki Jakuba Kierkiewicza.
Mecz nie rozpoczął się jednak po myśli gospodarzy, bowiem już w 13 minucie plac gry z powodu odnowienia kontuzji musiał opuścić kluczowy gracz naszego zespołu Mikołaj Kotfas, w którego miejsce wszedł Dawid Ciupider. To jednak pozytywnie podziałało na zespół trenera Konowalczyka. W 23 minucie meczu w doskonałej sytuacji do pokonania bramkarza przyjezdnych był Mykhalio Kolesnik, ale jego strzał z około 10 metra został wybroniony. Stare porzekadło mówi „co się odwlecze, to nie uciecze” i już minutę później było 1:0 dla Nysy. Adam Bońkowski dostrzegł wychodzącego na czystą pozycję Jacka Cebulskiego, a ten pięknym lobem pokonał bramkarza gości. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy doskonałą sytuacje do podwyższenia prowadzenia miała Nysa. Lewą strona popędził Cebulski, dograł futbolówkę do niepilnowanego Ciupidera, jednak jego strzał zmierzający do bramki wybił głową obrońca Sokoła. W tej części meczu wynik nie uległ zmianie i Nysa do szatni schodziła z jednobramkowym prowadzeniem.
Druga połowa zapowiadała się ciekawie. Przyjezdni nie mieli nic do stracenia i musieli zaatakować. Tak też się stało – w 52 minucie meczu Sokół przeprowadził szybką kontrę i za sprawa Artura Kierata doprowadził do wyrównania. Dwie minuty później mogło być jeszcze gorzej dla naszego zespołu. Będąc w sytuacji „sam na sam” z naszym bramkarzem napastnik gości przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Nasz zespół nie dał się jednak zepchnąć do defensywy i za wszelką cenę próbował przechylić wynik na swoją korzyść. Dobrą okazję w 62 minucie do tego miała Nysa – Adam Bońkowski z około 16 metra dobrym strzałem próbował pokonać golkipera Sokoła, który z trudem wybił piłkę na aut. Ale już dwie minuty później Nysa odzyskała prowadzenie. Koronkową akcje zapoczątkował Mykhalio Kolesnik, dograł do niepilnowanego Jacka Cebulskiego, a ten nie dał szans bramkarzowi Sokoła i wyprowadził nas zespół na prowadzenie 2:1. Radość z prowadzenia nie trwała jednak zbyt długo. Po stałym fragmencie gry piłkę próbował łapać nasz bramkarz Bartłomiej Gawdanowicz, zrobił tojednak tak niefortunnie, że ta wypadła mu z rąk wprost do naszej bramki. Jeden, jedyny błąd dobrze spisującego się naszego golkipera spowodował wyrównanie stanu meczu. Ten gol nie zadziałał motywująco na nasz zespół, bo coraz częściej do głosu zaczęli dochodzić piłkarze Sokoła. To przyjezdni sprawiali wrażenie bardziej zmotywowanych do zgarnięcia pełnej puli. Więcej grali piłką i stwarzali dobre okazje do strzelenia bramki. Doskonałą sytuacje do tego mieli w 82 minucie kiedy to „oko w oko” z Gawdanowiczem stanął napastnik przyjezdnych, ale tym razem bramkarz Nysy wyszedł z tego pojedynku obronna ręką. Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie, a obie drużyny musiały zadowolić się podziałem punktów.
W najbliższą sobotę, 5 czerwca br. Nysa pojedzie na mecz wyjazdowy do Bielawy, gdzie rozegra spotkanie z tamtejszą Bielawianką. Kolejny mecz na własnym boisku Nysa zagra 12 czerwca br. o godzinie 17:00 z Sokołem Marcinkowice
Paweł Kotfas, fot. MKS Nysa Kłodzko