Po marzeniach na temat klimatu czas na kilka zdań o tym, jakie myśli (mrzonki) towarzyszą nam na wstępie wakacji w odniesieniu do tego, jak wyobrażamy sobie przyjazny, dobry dla obywateli ustrój państwa. Katalog pomysłów i pragnień, jaki należałoby zapisać w ?Temacie tygodnia?, mógłby stać się zrębem dla programu wyborczego przed elekcją w październiku. Nie dla partii, frakcji czy koalicji, dla nas – wyborców. Tendencje i kierunki, które moglibyśmy zaakceptować są proste.
Zaczynamy od uogólnienia. Od filozofii urządzenia państwa. Takiego bez dominującej ideologii. No, ostatecznie bez jej nadmiaru. Bo oczekiwane przez nas nastawienie wybrańców i zatrudnianych przez nich urzędników to przyjazne traktowanie mieszkańców. Z pełną świadomością ich obywatelskich praw i obowiązków. Bez często odbieranego przez nas poczucia, że jesteśmy co najmniej nieuczciwi albo mamy zamiar oszukiwać, czy obchodzić obowiązujące przepisy. Tak się też składa, że w obecnym modelu nadmiernie często doświadczamy tego, że ilość przepisów nie ułatwia, a wręcz przeciwnie, utrudnia funkcjonowanie. A do tego te liczne, przeszkadzające załatwić sprawę cechy osobowe wielu pracowników reprezentujących władzę! Jakiej sfery życia nie dotknęlibyśmy – urzędy, szpitale, policja, szkoły… do każdej znajdziemy o wiele więcej opowieści smutnych, wręcz zatrważających, niż mówiących o solidności, ba, etyce zawodowej, profesjonalizmie. Najbardziej to oczywiście boli w odniesieniu do służby zdrowia. To przecież ta dziedzina życia społecznego, od pracowników której bezwarunkowo oczekujemy pomocy, głębokiego zaangażowania, empatii. I to jest dobry początek tego, żeby pomarzyć. Najpierw jednak truizm. W służbie zdrowia, tak jak w wielu innych sferach, od których to oczekujemy zachowania akceptowalnych społecznie norm pracują osoby, które wywodzą się z nas. To po prostu obraz nas wszystkich. To nasz poziom wartości. Łatwo przenosimy oczekiwania wyłącznie na te zawody, które mają wpisane zasady w swoją pracę. Lekarze, księża, policjanci… Zapominamy o sobie. Czy któryś z kandydatów (któraś z kandydatek) na październik zapisze w swoim programie konieczność wspólnej pracy nad przywróceniem wzorców zachowania? Dobry odzew zyskuje właśnie pomysł-manifest Joanny Szczepkowskiej, który, w dużym uproszczeniu, sprowadza się do mądrego i praktycznego połączenia elementów myślenia, nazwałbym go konserwatywnym, tradycyjnym z dobrze pojętą postępowością. Jawi się on jako możliwość wyjścia poza światopoglądowe, ideologiczne ograniczenia. Może zdumiewać taka próba, bo mamy wpisane przecież, że nasz obywatelski wybór to prawica lub jej przeciwieństwo. Krytycyzm wobec obu możliwości jednocześnie, to narażenie się na cały ciąg przykrości, komentarzy, choć także próba zmiany uciążliwego, wygodnego dla rządzących podziału. Możemy do tej oczekiwanej korekty się włączyć. Nie tylko na poziomie państwowym zresztą. Spójrzcie, proszę, na samorządy.
Rośnie w nas nie tylko świadomość szkód, jakie wyrządzamy (sami przeciw sobie) naszemu otoczeniu, obserwuję, że zabieramy się za konkretne działania ograniczające owo psucie. Skutecznie? Zobaczymy. Zauważyliście zapewne, że do wakacyjnego strajku klimatycznego Igi Zasowskiej dołączają się kolejne osoby. W tym babcie. Czy wakacyjne marzenia, jakie tutaj zapisujemy po hasłem urządzania państwa, przyczynią się do solidnego przemeblowania w naszym kraju? Pomarzyć można.
Mietek Kowalcze