Jeden pisarz, jedna książka i wypełniona czytelnikami sala konferencyjna w Wielkich Kleszczach na kłodzkiej Twierdzy. Tak wyglądało spotkanie z Tomaszem Duszyńskim – autorem retro-kryminału „Glatz”, które 29 maja br. zorganizowane zostało przez kłodzką książnicę w ramach cyklu „Maj z kryminałem”.
Wybór miejsca spotkania był nieprzypadkowy, gdyż – jak wspomniała na wstępie dyrektor Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kłodzku Marta Zilbert, organizatorzy spodziewali się znacznej ilości uczestników. I rzeczywiście – na spotkanie przybyła grubo ponad setka czytelników, z których – jak się okazało – spora część jest już po lekturze powieści, mimo, iż jej premiera miała miejsce nieco ponad miesiąc temu.
Sam autor – Tomasz Duszyński – podczas spotkania zdradził sporo ciekawostek związanych z z przygotowaniami i samym procesem powstawania powieści. Jak mówił – pomysł na kryminał, którego akcja dzieje się w Kłodzku lat 20-tych XX wieku, pojawił się sam w postaci wizji pierwszej sceny książki, która dzieje się na kamiennym moście gotyckim właśnie w Glatz. Proces pisania powieści, który był według autora dość krótki, bo trwał nieco powyżej 2 miesięcy, poprzedził „researching” w archiwach i bibliotekach – m.in. w kłodzkiej bibliotece, Muzeum Ziemi Kłodzkiej, czy Archiwum Państwowym w Kamieńcu Ząbkowickim. Dzięki temu pisarz mógł dotrzeć do wielu dokumentów i ciekawostek dotyczących Kłodzka i życia codziennego w mieście lat 20-tych ubiegłego wieku, które pozwoliły mu na zbudowanie dość wiernego wizerunku Glatz, stanowiącego tło kryminalnej intrygi. Podczas spotkania Tomasz Duszyński przedstawił na slajdach niektóre z tych efektów archiwalnych poszukiwań – m.in. reklamy sklepów, księgi adresowe, akta Policji Budowlanej, raporty detektywów bankowych Banku Rzeszy czy nawet dokumenty związane z funkcjonującą w Kłodzku… psią policją.
W czasie spotkania autor opowiadał też o 4 latach swojego życia spędzonych w Kłodzku. Mimo, iż Tomasz Duszyński obecnie mieszka w Strzelinie, to Kłodzko i mieszkającą w nim swoją rodzinę często odwiedza. Stąd też nieprzypadkowo miasto Glatz stało się jednym z bohaterów jego powieści.
Odpowiadając na pytania uczestników Tomasz Duszyński wyjaśniał, skąd wzięły się na kartach jego powieści realne postacie z Glatz, takie jak wieloletni burmistrz miasta Franz Ludwig czy wicebumistrz Goebel, mówił też o źródłach stanowiących podstawę do opisywania stosunków obyczajowych panujących na początku XX wieku.
Zaskakująca dla niektórych uczestników spotkania była informacja, w której autor zdradził, iż kontynuacja kryminału jest już na ukończeniu. Wiadomo bowiem było – i sam autor o tym wspominał wcześniej – iż „Glatz” ma stanowić początek cyklu. Mało kto spodziewał się jednak, że kolejna powieść osadzona w Kłodzku powstanie tak szybko. Słowo „osadzona” może mieć w tym miejscu dwojakie znaczenie, gdyż Tomasz Duszyński mówiąc o kontynuacji, przedstawił slajd, na którym widniały plany… kłodzkiego więzienia. Czy to wskazówka dla czytelników? Zapewne za jakiś czas się o tym przekonamy.
Przed i po spotkaniu była oczywiście okazja do zdobycia autografów i dedykacji autora na egzemplarzach kryminału – duża kolejka oczekujących na wpis wskazywała na to, iż powieść „Glatz” zdobyła rzeczywiście spore grono czytelników.
Na to spotkanie warto było się wybrać – czytanie powieści to bowiem dobrze spędzony czas, ale poznanie kulisów jej powstawania czy ciekawostek związanych z tworzeniem retro-kryminału to przysłowiowa „wisieńka na torcie”.
Tomasz Żabski
Warto przeczytać „Glatz”. To solidna rozrywka. Przedwojenne Kłodzko namalowane tak , że che się je odwiedzić dzisiaj. Akcja wartka , wręcz scenariuszowa ( no, ciut za bardzo). Generalnie, danie smaczne niczym wspominane kluski i knedle – czyli jak dla mnie potrzebowałyby trochę więcej przypraw a główne postaci – mięsa. Duszyński niczym Klein ( główny detektyw), przyjechał do Kłodzka , opisał/ rozwiązał fajną historię i pojechał. Nie chcę by to brzmiało jak zarzut, broń Boże. Liczę , iż Kapitan wróci do Grafschaft Glatz by rozwiązać kolejną zagadkę ( tak się trochę chyba zapowiedział) i może wtedy zobaczy więcej w Ziemi Kłodzkiej. Może zajedzie do Kudowy i Karłowa skoro rzuca okiem na Duszniki czy Gorzanów? Historia mroczna i krwista aczkolwiek brakuje mi odrobiny głębi i atmosfery tajemnicy. Trochę jakbym przeczytał kilka przedwojennych gazet relacjonujących ciekawą historię. Autor , „nie pachnie ” Kłodzkiem tak jak Tomasz Pawlęgaga ( „Trupy w Kletnie”) , który jest przesiąknięty Lądkiem , okolicą i Ziemią Kłodzką, jak to lokalny gorzelnik. Mocno za to – pachnie Krajewskim. Nie mniej jest to opowieść zgrabna, wciągająca i pozycja obowiązkowa dla „lokalnych patriotów”. Ja dopisuję ją do mojej prywatnej listy „produktów regionalnych” nawet jeśli jest trochę jak wino z aronii w Jarkowie – owoce nasze a produkt finalny – winiarnia gdzieś w Polsce ( co nie umniejsza smakowi a świadczy o profesjonalizmie uprawiającego) .