Sudety to region słynący zarówno z największej ilości zabytków i atrakcji turystycznych. A tam, gdzie jeździ dużo ludzi, powinno być też i dobre jedzenie. Dlatego postanowiłem odwiedzić restaurację Stara Kuźnia w Kopalni Złoty Stok.
Wybrałem się do Starej Kuźni, bo słynie ona z propagowania kuchni polskiej, a do przygotowywania potraw wykorzystuje się również produkty regionalne. Rzeczywiście, nie znalazłem w karcie ani pizzy ani hamburgerów, za to starannie dobrane dania znane każdemu. Na początek postanowiłem zamówić wątróbkę drobiową z cebulą, jabłkiem i majerankiem. Danie zostało mi podane w nietypowy sposób, bo w wypieczonym chlebku z uszami i przykrywką – pierwszy raz się z tym spotkałem, jeśli chodzi o potrawę z wątróbki. Po podniesieniu przykrycia z chleba uniósł się aromat duszonej cebulki z jabłkiem i majerankiem, które przykrywały wątróbkę, a już po pierwszym spróbowaniu wiedziałem, że to danie podbije moje serce! Delikatna i soczysta wątróbka z chrupiącą cebulką ze słodkim posmakiem jabłka – mniam.
Zdecydowałem się również spróbować dwóch zup, które często goszczą na stołach Polaków, czyli grzybowej i żurku. I znowu przeżyłem miłe zaskoczenie: grzybowa zrobiona była z prawdziwych grzybów, a nie proszku z dodatkiem makaronu łazankowego. Nawiązywała świetnie do naszego regionu obfitującego w grzyby, chociaż do pełni szczęścia brakowało mi w niej odrobiny tymianku. Za to żurek podany został tak, jak to bywa w karczmie, czyli tradycyjnie w chlebie z dodatkiem kiełbasy, jajka oraz warzyw Wyczuwalne było to, że był robiony na starannie przygotowanym zakwasie.
Kolejnym moim wyzwaniem było spróbowanie dań obiadowych – i tutaj postawiłem na mięso. Zamówiłem więc pierś z pieczonej kaczki podawaną z kluskami śląskimi i buraczkami, a wszystko w wyśmienitym sosie oraz specjalność restauracji – danie nazwane BONANZE, składające się z trzech mięs grillowanych podawanych z ziemniakami i dipem kaparowym. W oczekiwaniu na posiłek pomyślałem, że chętnie poznam autora tych dań i zaprosiłem szefa kuchni, Janusza Bukałę, aby mi opowiedział o sobie i karczmie, którą prowadzi. Okazało się, że prowadzi on restaurację Stara Kuźnia już 10 lat i od samego początku nastawiony był na kuchnię polską z mocnym nawiązaniem do regionu, w którym się znajduje. Nie było to łatwe zadanie zważywszy na fakt, że nie ma tutaj tradycji kulinarnej, na której można się wzorcować. Nie poddał się jednak i postanowił dopiąć swego. Dzięki zaufaniu, jakim go obdarzyła Elżbieta Szumska – właścicielka Kopalni Złoty Stok, mógł się realizować zaczynając od klimatycznego wystroju lokalu nawiązującego do kopalni, poprzez dania i napoje dopasowane do gustu konsumentów.
W trakcie rozmowy na mój stół trafiły dania, które zamówiłem wcześniej: grillowane mięsa na sałacie z warzywami i sosem, puree ziemniaczane i sos kaparowy oraz zamówiona pierś z kaczki. Trzeba przyznać, że oba dania prezentowały się smakowicie. Pierś z kaczki była idealnie upieczona i rozpływająca się w ustach, kluski delikatne i nieciągliwe, buraczki tarte podane na ciepło oraz sos, który dodawał potrawie zaskakującego smaku. Mięsa grillowane były świetnie doprawione i niewysuszone, soczyste położone na sałacie z warzywami i sosie winegret, do tego ziemniaczki z koperkiem oraz sos, który świetnie komponował się z całością dania.
Zapytałem się szefa kuchni, skąd czerpie pomysły do swojej karty. Okazało się, że Janusz Bukała jest nie tylko kucharzem, ale i zawodowym biegaczem maratonów – i to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Dzięki podróżom czerpie natchnienie do tworzenia dań. Biorąc udział w maratonach zwraca uwagę na kuchnie regionu, w jakim przebywa i układa sobie w głowie, jak można ją przełożyć na kuchnię polską. Janusz wyznaje zasadę, że gdziekolwiek się jest, zawszę można się czegoś nowego nauczyć. Zaimponował mi tym. Nic więc dziwnego, że jego lokal rocznie przewija się kilkadziesiąt tysięcy osób odwiedzających Kopalnię Złoty Stok. Co ciekawe, ludzie wracają z odległych miejsc Polski i z zagranicy, aby posmakować jego dań.
Ostatnim akcentem kończącym to wspaniałe popołudnie miała być kawa i deser. Tutaj całkowicie zaufałem koledze po fachu prosząc, aby to on za mnie zdecydował. Po kilku minutach otrzymałem kawę ze złotem – jak przystało na miejsce, w którym się znajdowałem – a że sam nie mógł się zdecydować na jeden deser, podał mi ich aż dwa: Fondant czekoladowy z musem malinowym i lodami oraz danie, które jest robione na zamówienie: puszysty omlet z lodami i sosem karmelowym. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o desery, to szef kuchni Starej Kuźni ma fantazje: obie słodkości były wyśmienite – nic dodać nic ująć – podane pomysłowo na kamieniu, a nie tradycyjnych talerzach, a kawę zaserwowano w tak ładnej formie, że aż szkoda było ją pić.
Muszę przyznać, że gdybym nie musiał, to bym stamtąd nie wychodził, bo w menu znajdowało się jeszcze wiele innych ciekawych dań. Ale wszystko co dobre się kończy i trzeba ruszać dalej szlakiem Dobrych Smaków Sudetów. Jednak sercem zostaje u Janusza Bukały w jego karczmie, która jest żywym przykładem, że można mieć dwie pasje w życiu: gotowanie i bieganie, które jak widać, uzupełniają się. Dlatego to miejsce zasługuje na oznaczenie w przewodniku gastronomicznym Dobre Samki Sudetów.
Marcin Bożek