W sobotę, 12 czerwca br. na kłodzkim stadionie miejscowy klub MKS Nysa podejmował Sokół Marcinkowice w ramach 32 kolejki IV Ligi Dolnośląskiej. Po serii meczy bez zwycięstwa, spotkanie zakończyło się wygraną naszego zespołu 1:0, a strzelcem jedynej bramki dla naszego zespołu był Jakub Grenda.
Dla naszej drużyny to już tylko mecz o honor i godne pożegnanie się z rozgrywkami IV-ligowymi, bowiem już wcześniej wiadome było, że MKS Nysa Kłodzko nie zdoła utrzymać się w lidze. W rundzie jesiennej piłkarze Sokoła wysoko pokonali Nysę 5:1, ale znając charakter naszego zespołu wiadome było, że piłkarze zrobią wszystko, by zatrzeć złe wspomnienia z tamtego meczu.
Żądna rewanżu drużyna Nysy do meczu przystąpiła bez kontuzjowanego Mikołaja Kotfasa oraz Piotra Satanowskiego i Bartłomieja Gawdanowicza, którzy z przyczyn osobistych nie mogli wystąpić w dzisiejszym spotkaniu. Pierwsze minuty spotkania to gra głownie w środkowej części boiska. Na boisku niewiele się działo, choć walki nie można odmówić żadnej z drużyn. Warte odnotowania były strzały na bramkę Jakuba Grędy z 5 i 13 minuty spotkania, a także Bartłomieja Mroza z 17 minuty. Z każdą kolejną minutą meczu piłkarze Nysy więcej operowali piłką i częściej przybywali na połowie rywala. Jednak to przyjezdni zdołali przeprowadzić dwie znakomite akcje. Najpierw w 25 minucie napastnik Sokoła Tomasz Rudolf wyszedł „sam na sam”, ale nasz bramkarz Szymon Brandl wyszedł z tego pojedynku obronną ręką. Natomiast trzy minuty później było jeszcze groźniej. Trzech zawodników Sokoła znalazło się za linią naszej defensywy, ale przytomna interwencja powracającego obrońcy Nysy Łukasza Tracza uchroniło nasz zespół przed utratą gola. Do końca pierwszej połowy meczu rezultat nie uległ zmianie, a oba zespoły schodziły do szatni przy bezbramkowym wyniku.
Pierwsze minuty drugiej części spotkania, podobnie jak w pierwszej, nie obfitowały w zbyt wiele okazji do strzelenia bramki. Do pierwszej klarownej sytuacji, jakże szczęśliwej dla naszego zespołu, musieliśmy czekać do 64 minuty. Wówczas to znakomitą sytuację dla Nysy wypracował Adam Bońkowski. Przebojem wdarł się w okolicę 16 metra, idealnie obsłużył niepilnowanego Jakuba Grenę, który nie miał problemu z pokonaniem golkipera gości i tym samym wyprowadził nasz zespół na prowadzenie 1:0. Kolejne minuty to próba zmiany niekorzystnego wyniku przez drużynę Sokoła. Piłkarze z Marcinkowic za wszelka cenę chcieli doprowadzić do wyrównania. Ich gra przynosiła jednak niewiele efektów, bowiem defensorzy Nysy skutecznie rozbijali ataki przyjezdnych. Z kolei nasi piłkarze starali się wyprowadzać kontry. Niewiele zabrakło, a jedna z takich akcji za sprawą bardzo aktywnego i dobrze grającego w tym dniu Adama Bońkowskiego, zakończyłaby się podwyższeniem prowadzenia. W 74 minucie wspomniany zawodnik przedarł się lewa stroną boiska, dograł futbolówkę w okolice pola karnego, ale żaden z naszych napastników nie sięgnął piłki. Kiedy wydawało się, że już nic nie może zagrozić w dowiezieniu do końca upragnionego zwycięstwa MKS Nysy Kłodzko, w doliczonym czasie gry serca kibiców zamarły. Stały fragment gry wykonywali zawodnicy Sokoła. Piłka została dograna w pole karne, gdzie napastnik gości skierował ja do naszej bramki. Radość przyjezdnych nie trwała długo, bo na nasze szczęście arbiter zawodów dopatrzył się pozycji spalonej. Do końca meczu żadnej z drużyn nie udało się zmienić wyniku meczu, a drugie w rundzie wiosennej zwycięstwo Nysy stało się faktem.
W najbliższą środę, 16 czerwca Nysę czeka wyjazdowe spotkanie do Nowej Rudy na mecz z tamtejszym Piastem. Natomiast w sobotę, 19 czerwca do Kłodzka przyjeżdża lider, a zarazem główny pretendent do awansu do III ligi – Lechia Dzierżoniów. Mecz zapowiada się pasjonująco, a początek spotkania zaplanowano na godzinę 17:00.
Paweł Kotfas, fot. Maciej Sergel