Los okropnie okaleczonego kota znalezionego 26 grudnia br. na ulicy w Bystrzycy Kłodzkiej poruszył wielu ludzi. Po Rudzika przyjechali inspektorzy z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt aż z Jeleniej Góry, a w ciągu kilku godzin zebrano ponad 10 tys. zł na ratowanie zwierzęcia. Niestety, obrażenia kota były na tyle rozległe, że nie można mu było pomóc i na drugi dzień zapadła decyzja o jego uśpieniu.
Tymczasem coraz głośniejszym echem odbijają się słowa, które padły ze strony inspektorów na oficjalnym profilu społecznościowym DIOZ, w którym opisali sytuację. A dokładnie chodzi te słowa: – Policja była bezradna, lekarz weterynarii, mający podpisaną umowę z gminą, nie odbierał, a dodzwonienie się do lokalnego schroniska graniczyło z cudem…
Porozmawialiśmy z przedstawicielem gabinetu weterynaryjnego, który ma podpisaną umowę z gminą i okazuje się, że sprawa pomocy kotu czy też jej braku opisana przez DIOZ wcale nie musi być taka oczywista. Jak podkreśla przedstawiciel lecznicy tego dnia nikt nie dzwonił do nich w sprawie okaleczonego kota, na żadnym z telefonów, na które idą przekierowania z numeru stacjonarnego z gabinetu, kiedy lecznica jest zamknięta, nie wyświetliły się nieodebrane połączenia. Gabinet współpracuje z policją przy tego typu nagłych przypadkach, co więcej zdarza się, że policjanci nie tylko dzwonią do weterynarza, ale sami przywożą do gabinetu potrzebujące szybkiej interwencji medycznej zwierzęta. Zresztą ten rodzinny gabinet weterynaryjny znany jest w okolicy z tego, że nie odmawia pomocy potrzebującym zwierzakom, nierzadko bezinteresownie (o dwóch interwencjach bystrzyckich weterynarzy pisaliśmy zresztą na naszym portalu). Sytuację, która w opisie DIOZ miała mieć miejsce 26 grudnia br., a która według przedstawiciela gabinetu weterynaryjnego nie jest zgodna z prawdą jeśli chodzi o stwierdzenie, że weterynarz mający podpisaną umowę z gminą nie odbierał – co potwierdzić mogą choćby billingi – zamierzają jak najszybciej wyjaśnić z DIOZ.
jż
Fot. fb/Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt
O sprawie Rudzika pisaliśmy tutaj: Nie udało się uratować oskórowanego kota znalezionego w Bystrzycy Kłodzkiej