Kłodzcy koszykarze powrócili do pierwszej ligi. Po ogromnej radości przyszedł jednak czas, żeby zmierzyć się z twardą rzeczywistością. Bo problemy dopiero się zaczynają i tradycyjnie rozchodzi się o pieniądze. Sezon za pasem, a budżet nadal się nie domyka.
Nie wiadomo, czy koszykarze z Zetkama Doral Nysa Kłodzko utrzymają się w rozgrywkach w pierwszej lidze. Kłodzki klub od dawna zmaga się z brakiem jednego, strategicznego sponsora tytularnego, który wsparłby koszykarzy solidnym zastrzykiem finansowym. Bo jak na razie to sączy się kroplówka, która co raz się zatyka, jest coroczne łatanie budżetu, a kłodzką koszykówkę reanimują zawodnicy, którzy robią takie niespodzianki jak powrót do pierwszej ligi.
Minimalny roczny budżet rozgrywek w pierwszej lidze powinien opiewać na pół miliona złotych. Minimalny, bo ten skonstruowany przez klub to około 750 tys. złotych, a najlepiej byłoby, gdyby klub operował milionem złotych. Takich pieniędzy niestety nie ma i nie będzie ani w kasie klubu ani w kasie miasta. Patrząc na realia w skali naszego powiatu to pieniądze pozyskiwane przez klub od prywatnych sponsorów są i tak na przyzwoitym poziomie. Łączna kwota prywatnego sponsoringu wynosi około 300 tysięcy złotych rocznie. Klub otrzymuje także co roku dotacje z budżetu miasta. W zależności od roku jest ona różna i kształtuje się od 120 do 150 tys. zł. Do tego, jak wyjaśnia burmistrz Kłodzka Michał Piszko, z budżetu miasta do klubu trafiają pieniądze z innych źródeł: z tzw. korkowego, czy na juniorów. W sumie, jak wylicza M. Piszko, w 2017 roku do klubu z budżetu miasta łącznie trafiło 170 tys. zł, rok później było to 220 tys. zł, a w 2019 r. – 280 tys. zł. Do tego w 2017 i 2018 roku miasto zasilało klub pieniędzmi z promocji – w 2017 roku było to 130 tys. zł, rok później – 50 tys. zł. Pieniądze te trafiały do wspólnej klubowej kasy i na koszykówkę i na piłkę nożną. W tym roku miasto wstrzymało jednak wszystkie ekstra pieniądza z powodu widma potężnego odszkodowania w sprawie młyna. Kłodzko przegrało w pierwszej instancji sprawę sądową w firmą Hert i teraz czeka na wynik apelacji. Rozprawa wyznaczona jest na koniec września. Jeśli pójdzie nie po myśli gminy, wówczas będzie trzeba zapłacić blisko 12 milionów złotych odszkodowania prywatnemu przedsiębiorcy. – Na przyszły rok, jeśli radni przyjmą mi budżet z tą propozycją, zadeklarowałem 290 tys. zł z budżetu gminy na wsparcie pierwszej ligi. Na tyle możemy sobie pozwolić – to o 50 tys. zł więcej niż w zeszłym roku. Reszta to kwestia sponsorów prywatnych – mówi otwarcie burmistrz Kłodzka.
Jeszcze kilka lat temu dużym sponsorem klubu była Staropolanka. Wycofała się ona jednak ze sponsoringu i, jak mówią ludzie związani z kłodzkim środowiskiem sportowym, na dzień dzisiejszy nie ma szans na powrót. Innych dużych firm jak na razie nie widać na horyzoncie. Pozostaje zbiórka trochę tu, trochę tam. Czy zatem uda się dopiąć budżet koszykówki na ten sezon? Nie wiadomo. Na start w rozgrywkach jesienno-wiosennych nadal brakuje około 120 tys. zł. Gdyby się nie udało, klubowi grozi zapłata kary i spadek do niższej ligi. Drużyna zrobiła swoje – w sportowej rywalizacji wywalczyła powrót do pierwszej ligi. Gdyby przez brakujące 100 tys. zł miała z niej wypaść, byłby to blamaż i wstyd dla kłodzkiego sportu. Dlatego koszykarze w ostatnich dniach w mediach społecznościowych wystąpili z apelem o wsparcie w poszukiwaniu sponsorów, bo czas goni, a klub aktualnie, jak można przeczytać w dosyć emocjonalnym wpisie, „toczy swoisty mecz poza parkietem”. Czy uda się go wygrać?
Joanna Żabska
Fot. fb/Zetkama Doral Nysa Kłodzko